poniedziałek, 3 września 2012
74. Początki...
piątek, 31 sierpnia 2012
73. Pierwszy dzień.
W nocy słyszeliśmy na przeciw nas, czyli po drugiej stronie "jezdni" ... dziki ! Dobrze, że jesteśmy ogrodzeni, hihi, ale tak na prawdę chodzi o nasze kurki!!! Na razie nie mamy pieska, buuuu
Rano śniadanko z jajkami od własnych kurek! Mniam... Tu działa chyba sugestia? Ale faktem jest, że rano kurki powitały nas miłym gdakaniem, a w całym 25 kurkowym haremie w samym centrum kroczył piękny, dorodny kogut! Ale kiedy wieczorem całe towarzystwo wracało do kurnika, to najpierw wszystkie kury, a kogut wchodził ostatni...
Teraz czas na przenoszenie pudeł, a jest ich... multum i WYPAKOWANIE ich... Duuuuuuużo pracy!!! Ale powoli, damy radę... a pisać będę wieczorami.
czwartek, 30 sierpnia 2012
72. Już !!!
Już dziś śpimy na nowym miejscu... Zobaczymy, co nam się przyśni... Opowiem...
poniedziałek, 20 sierpnia 2012
71. Czekanie...
Tymczasem przejrzałam i uporządkowałam wszystkie moje blogi. Po co mi tyle? Nawet zamknęłam najświeższy o odgłosach z wiejskiego podwórka, ale co tam... mogę o wszystkim pisać na jednym blogi i już!
Zajrzałam na stare posty i.. łza się zakręciła, bo tam ... nasze rododendrony...
Dla odmiany wklejam zdjęcie naszej własnej rzeki! A tak, bo na końcu naszej ziemi mamy prawdziwą rzekę... dzielimy ją wzdłuż z innym sąsiadem, ale połowa - wzdłuż - należy do nas. Marek już ma plany w stosunku do niej, hihi ... Będziemy mieć nie jakiś tam staw z rybkami, ale prawdziwą hodowlę pstrągów... no niech ma, hihi
niedziela, 12 sierpnia 2012
70. Nasz przystanek Alaska:-)
Będziemy prowadzić własne gospodarstwo rolne... Czyli czas na realizację naszych marzeń... Będę więc pisać o naszych kózkach, kurkach, pawiach, przepiórkach i innych stworzeniach... co to je będziemy hodować, hej!
Do nowego domu (kolor łososiowy, a nie różowy - zdjęcia trochę przekłamują...) wprowadzimy się przed 5 września i ... do roboty... Nasz nowy dom, to poniemiecki dworek z duszą...
czwartek, 14 czerwca 2012
69. Góry - ciąg dalszy...
środa, 6 czerwca 2012
68. Poszukiwań czas zacząć...
No właśnie, dokąd? Oto pytanie, które zmienia nasze życie, hehe
To chyba całkiem do nas pasuje... Już tyle nam się przydarzyło, że opowiadać każdemu osobno mi się nie chce, a więc... wracam do pisania. Kto ciekaw, ten poczyta i ... wspomoże dobrym słowem, hłe, hłe, hłe, jak mówił pan Zagłoba.
Mówi się do trzech razy sztuka, ale ... niekoniecznie, bo u nas tych "sztuk" było już sporo...
Byliśmy w Bieszczadach, Sudetach, na Spiszu, na Podhalu, na Orawie... potem zaliczyliśmy Zachodniopomorskie, szukając tam, gdzie nasze dzieci są :-) Tutaj było mało ofert, i nie wiadomo dlaczego bardzo drogie w stosunku do wartości i w porównaniu do ofert w innych rejonach. Może dlatego, że mało to stają się automatycznie drogie, bo "na bezrybiu, i rak ryba"...Trafiliśmy tu na dwie dość ciekawe oferty.
I już, już osiedlibyśmy na niedużym gospodarstwie z dość dużym ( 200 m parter) domem, oczywiście poniemieckim... bo tu innych prawie nie ma...gdyby nagle nie okazało się, że jest tam zameldowanych aż 9 osób...i jak przyszło do rozmowy i załatwiania notariusza, to rodzinka się pokłóciła, a synek mówi.... nie wymelduję się, bo gdzie będę mieszkał? Ojciec kup mi mieszkanie, to się wymeldujemy... i pan Janek, skądinąd porządny człowiek, zadzwonił do nas z przeprosinami, że jednak ze względu na sprawy rodzinne musi zrezygnować ze sprzedaży, hihi ... i oczywiście mój Mareczek miał rację, bo taki scenariusz przewidział, kiedy zobaczył całą rodzinkę przy niedzielnym obiedzie... z jednej strony, szkoda, bo był to dom z dwoma gotowymi do zamieszkania, niezależnymi mieszkaniami, ale z drugiej ilość pieniędzy i czasu, jaki trzeba by włożyć w adaptację pierwszego pietra i strychu trochę nas przerażała... a p. Janek ciągle powtarzał, że kupienie domu to nie kupno loda i żebyśmy się dobrze zastanowili, a czy on, dobrze się zastanowił nad tym, czy chce ten dom sprzedać? Marek mówi, że ta sytuacja go przerosła...I stąd nauka jest dla żuka: od razu, w pierwszym rzucie zwracać uwagę na ilość zameldowanych osób, hej!
Druga oferta też okazał się niewypałem... dom dość nowy, stylizowany na niemiecki, aby się wkomponować w klimat tych terenów... Nie podoba mi się owa "niemieckość" tych terenów, bo jak miałbym oglądać tam "Czterech pancernych "? No, ale nic, cóż to dla rycerza, jedziemy w okolice Drawna... Dom na całkowitym odludziu, działka dość ładna, bo prawie 4 ha. Można by tu zająć się hodowlą danieli... Właściciele produkowali humus, czyli hodowali dżdżownice kalifornijskie, ale po śmierci męża, żona nie dopilnowała i ... dżdżownice się rozlazły. Obok wybudowano ogromną halę produkcyjną, właścicielka mówi, że to miała być owczarnia... tam też jakieś dodatkowe pokoje... w jednym piramida zrobiona z płótna... pani opowiada, że to mąż tam dochodził do siebie i czuł się lepiej i znów potem wracał pod piramidę... oho, nabraliśmy wątpliwości, czy aby jest tu zdrowo, wiecie co mamy na myśli...może jakieś cieki, bo tu wszyscy, łącznie z psem, na coś poważnego chorują... a bezpośrednio za płotem stoją wielkie elewatory zbożowe... nie wierzę, że tu może być cicho... niby jest granica parku narodowego, ale niech tam...
Nocą miałam straszne koszmary senne, do tego stopnia, że Mareczek obiecał, że zburzymy tę halę... a koszty? W ogóle całe domostwo wydawało mi się jak z jakiegoś horroru... nie widać było żadnych sąsiadów, a właścicielka wyglądała i zachowywała się jak schizofreniczka... najpierw nie miała nic przeciwko, abyśmy zanocowali, aby zobaczyć jak tam jest nocą, a potem jakbym rozmawiała z inną osobą " nie wyrażam zgody na jakiekolwiek nocowanie w moim domu"... to co, mamy kupować kota w worku? Jak kupuję samochód, to mogę się przejechać... a tu nie mogę zanocować? Cena też wysoka, ale nic to... nasze dzieci także zwiedziły posiadłość, wszyscy, z wyjątkiem naszego misia, napalili się i co? Żadnych negocjacji...taką odpowiedź otrzymaliśmy... Wszyscy mieli plan, co i jak każdy sobie urządzi... a tu? Guzik z pętelką...I tu, nauka jest dla żuka "Zawsze przenocuj w domu, który chcesz kupić. A jeśli nie pozwolą ci, to zastanów się dlaczego!"
Dwie noce i dwa dni płaczu....
Co robić?
Kiedy wyjechaliśmy w pierwszą podróż poszukiwawczą naszego nowego domu, zrobiliśmy sobie notatnik pt. "Nasz przystanek Alaska". Pojawiały się tam nasze oczekiwania, wątpliwość itp... Mareczek wyjął go, po raz kolejny i ... sprawdziliśmy, co tam zapisaliśmy... trzeba wrócić do korzeni... a na razie do Rajska, aby odpocząć i spokojnie się zastanowić nad wszystkim... Tak jest! To jest nasz plan aktualny!
67. co dalej?
wtorek, 30 sierpnia 2011
66.
Turzańsk - cerkiew pw. św. Michała Archanioła (podkd.d41) ma już 37% w konkursie Podkarpackich Pereł w Koronie 2011 - 10 pereł architektury drewnianej.
,
http://rzeszow.naszemiasto.pl/serwisy/podkarpackie_perly_2011/glosowanie_sms/978485,glosowanie-sms-10-perel-architektury-drewnianej,id,t.html
Zostało jeszcze tylko kilka dni...kto może niech głosuje...
niedziela, 28 sierpnia 2011
65. W Wołosatym...
wtorek, 23 sierpnia 2011
64. I jeszcze coś o ikonach...
Mam chwilę, aby nacieszyć się albumem pełnym ikon, który zakupiłam w " sławetnym" muzeum w Sanoku.
Tam też spędziliśmy prawie godzinę podziwiając najwspanialsze w Polsce i jedne z najlepszych w Europie zbiory ikon. Że zdziwieniem odkryłam, że większość z nich była wielka! Bo wymiary obrazu 1-1.5 metra na 75 cm tak chyba można określić.
Ciekawe jest choćby to, że ikony jako powtórzenia mają tę samą wartość sakralno-mistyczną. W malowaniu istnieje kowczeg, czyli pogłębienie pola środowego obrazu. W moim albumie pojawiły się takie ikony, które przedstawiały Mandylion, Ch. Pankrator, Deesis czy Hodegetria. Aż nabrałam ochoty na ponowne robienie ikon, a kiedyś robiłam takie " fałszywe ikony". Czy ktoś chce taką ikonę na desce, tylko oczywiście mniejszą? Oferta ważna do końca sierpnia, hihi
Jutro zmieniamy bazę, jedziemy dalej na wschód, hihi, do Wołosatego. Tam będzie najprawdziwsza cisza! Tak myślę. Zobaczymy.
poniedziałek, 22 sierpnia 2011
63. Prośba o ..
Tak! Taka mała prośba, która może dać komuś iskierkę nadziei. Jeśli masz dostęp do Internetu, kliknij, nawet kilka razy w podany adres, PLEASE!! www.komańcza.pl następnie Aktualności i " Perły w koronie 2011" zagłosuj na cerkiew w Turzańsku. Głosować można do 31 sierpnia, PLEASE!!!
Oto i wyjaśnienie.
Podczas zwiedzania bieszczadzkich cerkwi, natrafiliśmy na najstarszą z nich, bo z 1803 roku w Turzańsku. Mieliśmy szczęście, bo natknęliśmy się na pana, który nam otworzył nie tylko drzwi do cerkwi, ale...opowiedział o jej mieszkańcach i nie tylko. Wewnątrz zachowany bajecznie piękny ikonostas. Niestety malowidła na ścianach drewnianych, czyli polichromia w bardzo zaniedbanym stanie, buuu...jak zawsze brak pieniędzy na konserwację. I nie chodzi o to, aby zdobyć jakieś pieniądze, ale aby zaistnieć, poprzez np.taki konkurs w świadomości konserwatora zabytków w tym rejonie. Taka cerkiew zginie bez takiego wsparcia. A cała społeczność to raptem 5 rodzin łemkowskich wyznania prawosławnego. Ale co ciekawe, we wsi są jeszcze trzy inne wyznania, grekokatolicy, katolicy i trochę odizolowani świadkowie Jehowy. Obok kościoła jest stary cmentarz na którym chowali wszystkich...a cerkiew udostępniano księdzu podczas mszy żałobnej katolika i nie miało i nie ma znaczenia, że to świątynia prawosławna. Wyobrazić sobie księdza odprawiającego mszę przed prawosławnym ikonostasem... Czyż nie jest to prawdziwy ekumenizm głoszony przez naszego papieża? No i oczywiście są także mieszane małżeństwa, a we wsi panują prawdziwie dobrosąsiedzkie stosunki.
A czym różnią się nasze wiary? Okazało się, że prawie niczym. Ich zwierzchnikiem nie jest papież, ale patriarcha, msza jest śpiewana w języku miejscowym - trochę rosyjski trochę łemkowski (kiedyś słuchałam takiej mszy w Tomaszowie Lubelskim, i było to coś pięknego). Różnica dotyczyła momentu przed podniesieniem, bo pop prosi, aby ci, którzy nie mają pierwszego sakramentu opuścili świątynię. Ciekawe, prawda.
Skoro męczę się nad pisaniem tego tekstu na komórce, to chyba warto oddać głos na tę cerkiew. Nie leń się i kliknij!
A będąc w Bieszczadach odwiedź choć jedną cerkiew w jakiś deszczowy dzień. :-)
niedziela, 21 sierpnia 2011
62. Och, te Bieszczady!
Ale trasa piękna, szczególnie powrót zielonym szlakiem wprost do Wetliny.
61. O tym jak było w sanockim skansenie...
Na szczęście, potem były CUDOWNE drewniane CERKWIE. Nic tylko chwytać za pędzel. Od dawna przymierzałam się do malowania i wreszcie...nadszedł ten czas... A więc, do dzieła! Szkoda tylko, że zapomniałam farb i pędzli...
sobota, 20 sierpnia 2011
60. Dzień pierwszy bieszczadzki.
Spragnieni trasy rzuciliśmy się na Połoninę Wetlińską. Pierwsze zaskoczenie, to cena za wstęp, hihi. Zresztą, za wszystko trzeba tu słono płacić, nawet za rzut oka w dolinkę, hihi. Mimo wszystko nie ma takich zagrywek na Podhalu... Ale co tam, drałujemy pod górę. W pamięci miałam mgliste wspomnienie z tej trasy sprzed chyba stu laty, oczywiście w przeciwieństwie do Mareczka, który pamięta nawet za dużo szczegółów, hihi. Zamiast 3 i 1/2 godz. na Połoninę Wetlińską weszliśmy w 2 godz. Czyżbyśmy wbiegali? Ależ nie! To było nasze tempo z Tatr! Co nie zmienia faktu, że Bieszczady są piękne! Są i basta!
Dzięki Ci, dobry Boże, za cudne Bieszczady!
środa, 17 sierpnia 2011
środa, 27 lipca 2011
sobota, 23 lipca 2011
57. Akcja "kot"
No , i filmy, hihi...
piątek, 22 lipca 2011
55. Apollo 20 Alien Spaceship on The Moon CSM Flyover
wtorek, 19 lipca 2011
53. Coś strasznego, brrrrrrrrrr!!!

Na łące wśród wielu, nawet wysokich podobnych roślin wyraźnie wybija się... coś wielkiego. tak, to barszcz S...a poniżej nad łąką wybija się nie-barszcz ... liście inne, różniące się przede wszystkim wielością, co najlepiej widać na filmach...
Jak na porządnego badacza zrobiłam filmy, hihi, które wszystko dokładnie porównują:
czwartek, 14 lipca 2011
52. Koniec epoki...
Zamykamy nasz rozdział pt. Łapszanka!!! Tu się już nie da wypocząć...
Od rana ryczące samochody i traktory, które przyspieszają pod górkę z nieprawdopodobnym hałasem,a to wszystko pod naszymi oknem - jakby poruszały się po pokoju, nawet nie słychać radia, horror!!!
Nocą wędrujące pielgrzymki do kapliczki na zmianę z wrzeszczącą pijaną zgrają młodzieży damsko-męską.
Nie!!! Nie!!!Koniec!!!
Ale many nową bazę...
czwartek, 23 czerwca 2011
51. Wakacje!
czwartek, 19 maja 2011
sobota, 14 maja 2011
czwartek, 6 stycznia 2011
sobota, 27 listopada 2010
sobota, 30 października 2010
45. Oświatowa rzeczywistość.
U nas - w szkole społecznej nie odrabia się żadnych dni - bo wiadomo, że rodzic i tak swojego dziecka nie przyprowadzi do szkoły ani w głupie odrabianie a tym bardziej w dzień po wolnym... I tylko nasi ministrowie oświatowi uważają, że im dłuższy rok szkolny, tym mądrzejsze będą dzieci...a nauczycielom trzeba dokopać...
Warto zajrzeć na dodane 12 czerwca 2009, uaktualnione 30 czerwca 2010- kliknij tu: Rozporządzenie MEiS
"Ta cała dyskusja uświadomiła mi jak MEN znowu oszukał nauczycieli. Zauważcie jaki panuje bałagan pojęciowy w rozporządzeniach ministerstwa. W przypadku odpracowywania pisze się o dniu wolnym od zajęć (wszystkich). W przypadku 2 maja i po Bożym pisze się o wolnym od zajęć dydaktycznych. Według starego rozporządzenia dzień 12 listopada był dniem wolnym od pracy po odpracowaniu. Według nowego nieobowiązującego jeszcze rozporządzeniem dzień 12 listopada z puli 6 dni dyrektora jest dniem wolnym od zajęć dydaktyczno-wychowawczych a tym samym nie jest dniem wolnym od pracy. Powiem dalej zgodnie z nowym rozporządzeniem nie ma możliwości jego odpracowania. Tak nas załatwiła pani minister. Wszyscy będą mieli tzw. długie weekendy tylko nie nauczyciele. Nie wiadomo po jakiego grzyba mają pracować w te dni skoro uczniów nie będzie w szkole. Kiedy wreszcie nauczymy czytać się przepisy?"
Cała kwintesencja, prawda??
Trudno się z tym nie zgodzić!
poniedziałek, 25 października 2010
44. Nasze spotkanie z tatrzańskim niedźwiedziem...
Co prawda, nasza gospodyni mówiła (a pracuje w lesie to wie co mówi), że teraz jest dużo niedźwiedzi, a trzy dni temu ryczał taki jegomość ... a na drodze były odciski jego łap i jak stwierdził leśniczy- miś był bardzo duży. Nasz własny Misio liczył na takie spotkanie, choć jedynie przez obiektyw aparatu fotograficznego. Niestety, hałas jaki robili niedzielni turyści skutecznie wypłoszył wszystkie możliwe do spotkania zwierzaki.
Gospodyni dopowiada, że w tym roku jest bardzo dużo wszelakiej zwierzyny. Kilka dni temu wracając we cztery z lasu przed sobą zobaczyły idącego wilka, który odwrócił się, popatrzył na nie i...poszedł własną drogą. Ale już okazało się, że we wsi wilki zjadły 6 owiec i były widziane blisko kościoła.
Tak więc nasze sobotnio-niedzielne trasy upływały po znakiem straszenia się spotkaniem z wilkami lub z miśkiem.
Trasy wybitnie jesienne, urocze. Oto Tatry Bielskie, Gerlach, Wysoka i Rysy nocą i w dzień!
Noc i dzień!!!
... i super promień!!! Może UFO?
"A com słyszał i com widział, film ten wszystko Wam opowie..." , hihi ... niestety nie można ich wkleić na blogga, bo mają za duży rozmiar, hihi ... a zresztą zapomniałam włączyć dźwięk podczas nagrywania... ale łatwo domyślić się co widać... Tatry podczas pierwszego, dziewiczego opadu śniegu, hihi... a więc: Tatry Bielskie, Gelach, Wysoka i Rysy, Koszysta, Świnica, Granaty, Tatry Zachodnie i... wiele więcej...
poniedziałek, 23 sierpnia 2010
43. O rety!!!
niedziela, 22 sierpnia 2010
42. Cisza...
czwartek, 19 sierpnia 2010
41. Nie ma jak...w leśniczówce!
środa, 18 sierpnia 2010
40. Tak spełniają się marzenia,
poniedziałek, 16 sierpnia 2010
38. Jeszcze coś ze strychu...?
Richard Hugh Blackmore - gitarzysta brytyjski, współtwórca zespołów Deep Purple ( WOW!), Rainbow ( WOW !) oraz Blackmore's Night,( WOW!!!!).
Ta ostania, to muzyka jego zesołu Blackmore’s Night to bardzo często utwory sprzed kilku stuleci, napisane przez innych kompozytorów, aranżowane na nowo przez Blackmore’a, z zachowaniem dawnego brzmienia, i z dodanymi tekstami Candice Night, obecnie już żony Ritchiego.
Cudowna muzyka renesansu w nowym brzmieniu, którym się zachwycamy.
Ot choćby jeden z utworów Blackmore z płyty "Shadow of the mood".
Czyli ballady średniowiecza i renesansu, pełne radości... SZCZERZE POLECAM!!!
niedziela, 15 sierpnia 2010
sobota, 14 sierpnia 2010
piątek, 13 sierpnia 2010
35. Uwaga! Dziś piątek -13 !!!
I tu odpowiedź jest zaskakująca. To pechowy dzień dla Templariuszy. Tego dnia 1307 roku na polecenie króla Francji Filipa Pięknego zostali pojmani członkowie tego zakonu we Francji, a tylko niewielu udało się przedrzeć do Szkocji... Chodziło oczywiście o skarb Templariuszy...
Tego też dnia był krzyżowany Jakub de Molay - mistrz zakonu Templariuszy. Dlaczego użyłam krzyżowany, a nie ukrzyżowany? Ponieważ Filip kazał tak go krzyżować, aby ten przeżył. Po co? Ponieważ król Francji chciał skarbów Templariuszy. Wypuścił potem Jakuba, ale ... to inna historia, tu do poczytania: http://pl.wikipedia.org/wiki/Jacques_de_Molay
Istnieje twierdzenie, że przez wyrok króla Francji, piątek 13 jest uznawany za pechowy dzień, ale ponieważ w tamtych czasach używano kalendarza juliańskiego, to w przeliczeniu na nasz kalendarz (gregoriański) pechowym dniem byłaby niedziela 22. Co więcej, feralność tej daty zaczęła pojawiać się w kulturze masowej dopiero na początku XX w. No ico? Sprawdza się? Moim zdaniem- nie! Ślub brałam właśnie 13 lutego, no, chociaż to nie był piątek, hihi...
34. Nasz orzeł !!!!
Oto dekoracja w Hinterzarten!!! Czekałam na nią w naszej TV, ale nic z tego... U nas sprawozdania z przegranych meczy...a dekoracja Małysza? Głupi ci nasi sprawozdawcy, jak buty krasnoludków... Nie psuję sobie humorku i oglądam to:
niedziela, 8 sierpnia 2010
33. Nic nie kwitnie? E tam...
środa, 4 sierpnia 2010
wtorek, 3 sierpnia 2010
31. Dwa łyki ... techniki!
Śniadano w pidżamce, wspólna herbatka, spokojne dyskusje …  oto sposób na wakacyjne nieróbstwo, albo właśnie najlepszy czas, aby zrobić to na co nigdy nie ma czasu.  Marek twierdzi, że współczesny świat poszedł w zupełnie innym kierunku niż marzenia i oczekiwania ludzkości sprzed 50-u laty. Technika miała rozwijać świat, a obecnie postęp ograniczył się tylko do … zaspakajania przyjemności… Bo co się liczy? Po pierwsze propagowany przez wszystkie media – taniec!!! Ja chcę tańczyć i nic się więcej nie liczy – taka jest recepta dziewczyn na życie … Po drugie TV, komórki, komputery… służą głównie rozrywce… Świat zmierza ku … rozrywce i zaspakajaniu zachcianek… A gdzie szczytne ideały postępu techniki? Od ostatniego lądowania na księżycu, naukowcy spodziewali się, że za 50 lat, czyli w obecnych czasach, człowiek skolonizuje Marsa… i co? I …
Postanowiłam sprawdzić tę tezę Marka. Na strychu – bo kiedy jak nie w wakacje - wyszperałam trzy stare roczniki „Młodego technika” z 1955 - 57 roku, które kolekcjonował mój ŚP teść! Ale extra! Nie było mnie jeszcze na świecie, a MT już był, hi hi! Ale do rzeczy, to co tam znalazłam zaskoczyło mnie i warte jest opowiedzenia lub przeczytania… 
Meta
Nie dajcie się nabrać, ani osiedle na księżycu, ani podróż szybowcem na księżyc, ani parowóz atomowy - nigdy nie powstały. Uważam, że pozytywny postęp, ku rozwojowi ludzkości został zahamowany, liczy się tylko zabawa... Przy sprzedaży Einsteina zapłacono by za niego może 2 miliony $, a za półgłówka kopiącego piłkę 30 miliardów $... Taka jest wartość wiedzy dla przeciętnego "humanoida"... na tej Ziemi. Czy to wróży dobrze temu gatunkowi na Ziemi?
sobota, 31 lipca 2010
30. Jeden tydzień...
Hi hi hi, Do tego potrzebny jest bardzo długi deszczowy tydzień, bo chodzi oczywiście o książkę, np. „ Barwny półświatek starożytnego Rzymu” V. León. I czegoż to ciekawego można się z niej dowiedzieć? A choćby we wstępie, aby się nie zmęczyć czytaniem tak od razu, że np. dzienny zarobek wynosił najczęściej od jednej do kilku drachm ( moneta srebrna= denar), a nieraz nawet mniej.
A szczegółowiej? Na przykład piekarz czy cieśla mógł zarobić 50 denarów dziennie, z czego 24 musiał wydać na około kilograma wieprzowiny, by wyżywić rodzinę. Wg wykazu maksymalnych płac i cen, wydanego przez cesarza Dioklecjana w roku 301 n.e., 36 litrów pszenicy kosztowało 100 denarów, a około 4 litry najtańszego wina - 64 denary; nauczyciel mający 4 uczniów potrzebował miesiąca, by tyle zarobić.
A za spokojnych i pomyślnych rządów Augusta nauczyciel w szkole zarabiał tyle samo co poganiacz mułów…- no, to nie narzekajmy…
A swoją drogą, spróbujecie 8-latkowi wytłumaczyć słowo „półświatek” – hi hi!
Wtorek. 27.07. Ślimaki na Zakopiance!
Gdy wybraliśmy się – głupio zresztą- w kierunku Nowego Targu, mijaliśmy baaaaardzo długą kolejkę – tak na oko około 25 km samochodów starających się wyjechać z Zakopca!!!Horror!!! Dobrze, że my jechaliśmy w przeciwną stronę! A dziś wiadomość dnia, zakłócenia na trasie do Zakopca zwiększą się – ruch wahadłowy ze względu na roboty drogowe! Jakby nie można byłoby je zrobić poza sezonem …
No to, wyrazy współczucia…
Środa, 28.07 Łyżka dziegciu…
Czy podobają mi się zapowiedzi naszych „liderów” na temat podniesienia podatków i VAT` u, o których dziś doniosło radio? … Ceny wzrosną… szkoda, że nie dotyczy to tylko tych, którzy głosowali na nich …
Czwartek, 29.07
piatek, 30.07 Hura!!! W domu!!!
czwartek, 29 lipca 2010
29. Wow!!!
Oto słów kilka... na temat motylka...
Nie, nie... żartowałam.
Dlaczego zmiana nazwy? A dlaczego nie? Hi hi hi...
niedziela, 18 lipca 2010
28. Moje lipcowe pisaninki!
Podczas wyjazdu w góry nie miałam dostępu do Internetu, ale zabrałam „mojego przyjaciela kompa”. Stąd moje „pisaninki”, nad którymi pracowałam codziennie, bez późniejszych poprawek… Każdy zapis posta wkleiłam chronologicznie, a więc innym kolorem... Hihi.
Niedziela, 4 lipca   Czego nie oczekuję? 
Idę spać w nowej „sołtysowej” rzeczywistości. Czego oczekuję? Dotrzymania obietnic? Ja? Nie! Mnie tego nie obiecywano podczas kampanii. Czego również nie oczekuję: zachowania Karty Nauczyciela…, tak szumnie zapowiedzianej 30% podwyżki dla nauczycieli, a może chodziło o podwyżkę godzin pensum lub darmowych kolejnych godzin społecznych…., wyjaśnienia afer, w tym hazardowej…, wyjaśnienia przyczyn katastrofy smoleńskiej…
I nie chodzi o to, kto co komu obiecał ( wiadomo kaszana wyborcza), ale o to, że każde złe posunięcia jednych mogą być „przyklepane” przez tych drugich, ale tych samych. Inteligencja nie powinna „głosować na kogoś”, ale myśleć… System jednopartyjny się nie sprawdził, co pokazuje historia. No dobrze, koniec moich pisaninek na temat polityki… mam nadzieję, na długo. 
(… a Marek mówi, że konstytucja nakłada na prezydenta obowiązek socjalny, mianowicie, powinien on dbać o społeczeństwo, ale jak to pogodzić  z liberalizmem i dbałością o interesy wybranych? )
Poniedziałek, 5 lipca  „ ...”
Pada, pada, pada…
Wtorek, 6 lipca  
Co roku spędzamy czas nie w Dolinie Nowotarskiej z Zakopanem na czele, ani  na wschód od niej na Orawie, tylko na wschód od Białki – na Spiszu. A są to inne całkiem krainy, inni ludzie…, inne pojęcie „dudków”… Ale punkt widokowy – kapliczka w Łapszance – umieszczono już w przewodnikach. Czas już rzeczywiście szukać nowego miejsca… Buuuuuuuu 
( … a Marek mówi, że najciszej, gdy pada deszcz… hihi)
Środa, 7 lipca
My w górę i w dół… tak 15 - 20 km dziennie. I co wypatrzyliśmy naszymi bystrymi oczyskami? Wędrując po naszym pięknym Podtatrzu przyglądaliśmy się rodzinom… na polach. Ilość dzieci, szczęście rodzinne, znój i walka o byt… 
A w mieście? Czy ojciec pięciorga dzieci, może rzeczywiście czuć się odpowiedzialny za wychowanie swoich pociech, czy może cieszyć się z obcowania z nimi, czy wie i pamięta o nich to co pamiętałby, gdyby miał i kochał jednego, no - dwóch potomków? Ile czasu spędza  ze swoimi pociechami, czy po pracy ma czas, aby usiąść i pobawić się z nimi, porozmawiać, wytłumaczyć…? Nie! Gdy wraca z pracy, to często ma np. obowiązki partyjne czy sejmowe, musi wyjść na zebranie, potem spotkać się z kolegami… 
 Ostatnio słyszałam w radio, że przeciętny ojciec spędza ze swoimi dziećmi 15 minut dziennie!!! Gdy ma się 5 synów, to ile minut przypada na jednego dzieciaka – łatwo obliczyć… no chyba, że nie dla każdego ojca…  Zrobić co swoje i … jakoś to będzie, od codzienności, wychowania, moralności i od wzorców osobowościowych  jest baba… a potem dziwimy się i narzekamy, że …ta współczesna młodzież taka rozwydrzona, bez szacunku dla starszych, zapatrzona w siebie, egoistyczna i egocentryczna… I czyja to wina? Nas nauczycieli?  
(… a Marek mówi, że np. Francja i Anglia borykają się z napływem szybko rozmnażającej się ludności kolorowej, zasiłki rodzinne pozwalają swobodnie przeżyć dziewięcioosobowej rodzinie…  - cytat z radia: „ojciec arabskiej rodziny mówi, że on nie musi pracować, po to dziewięcioro dzieci…” ) 
Czwartek, 8 lipca
Tak wyglądają nowe i „spracowane” buciki do moich kijków…
Piątek, 9 lipca
Kilka lat temu znaleźliśmy nasze najpiękniejsze i najcichsze miejsce na Ziemi, tam gdzie tylko diabeł mówił dobranoc – jak opiewały dawne tatrzańskie przewodniki. I co? Wszystko się zmienia, szkoda, że w negatywnym sensie… Było najciszej na świecie… już nie jest… a może to tylko weekend? Czy to znaczy, że musimy niebawem znów szukać innego najcichszego i najpiękniejszego  naszego miejsca. Ale gdzie?
(… a Marek mówi , że jeżeli ziemia jest nawet z gumy, to już osiągnęła granice rozciągliwości.)
Sobota - 10 lipca 
Upał? Tak, podobno ma dziś być! Śniadanko i kawka na balkonie, leniuchowanie przed tradycyjną 20 km trasą i… radio. Jak tu pominąć politykę? Salon polityczny Trójki… pierwsze, zaskakujące nawet dla partii rządzącej, nominacje prezydenta elekta. Ostatnia instytucja - KRRiT, w której nie było jeszcze „swoich” – teraz już ich ma! A niedługo wybory  samorządowe, parlamentarne… trzeba mieć wpływ na tworzenie opinii społecznej… Jak mówią niektórzy, cała władza ( „w Ręce Rad” hi hi – to już było…) skupiona została w ręku jednej partii. To nie wróży nic dobrego… E… to ja już wolę moją trasę w górę i w dół… przynajmniej chudnę (!)
( … a Marek mówi cytat z Gałczyńskiego: „… skumbrie w tomacie, skumbrie w tomacie, chcieliście Polski, no to ja macie…”
Niedziela, 11 lipca
Ale upał!!! Jeśli ktoś mądry słuchałby innych mądrych, to by siedział podczas upału w cieniu, popijał wodę i leniuchował, a nie włóczył się po górach,  wtedy by nie miał spalonych, bolących pleców i ramion…, hej! 
Jestem za Holandią, ale wszystko okaże się wieczorem…
Ze zdziwieniem (?), e chyba nie… obejrzałam wieczorem w Wiadomościach wypowiedź ministra finansów p. Roztworowskiego, który powiedział, że tylko jedna rzecz była z nim konsultowana podczas kampanii wyborczej, a mianowicie 50% dopłaty do dojazdów dla studentów, natomiast inne jakiekolwiek podwyżki i zmiany w budżecie nie są możliwe i nie były z nim konsultowane – chociaż obiecywane przez kandydata z obozu rządzącego… O naiwności ludzka… ale nie moja… ja nie miałam żadnych złudzeń…
Poniedziałek, 12 lipca 
Nawet na wyjeździe, trzeba myśleć, hi hi…. Boli…
Wtorek, 13 lipca
Pomyliliśmy się, na szczęście, jest super cicho! Nawet poprzednie trzy weekendowe dni były ciche! Zawsze pełno było turystów podziwiających widok Tatr spod Łapszanki, a teraz zmiana… Okazuje się, że najprawdopodobniej Aquaparki w Bukowinie, Szaflarach, Zakopanem… skupiły turystów, plażowiczów, wczasowiczów… Hura! Niech żyją Aquaparki!!! Na szlakach pusto! Nie ma pseudo turystów w klapkach… To nie jad, ale ulga… To fragment panoramy z balkonu!
Środa, 14 lipca 
Dziś dziesiąty – dla mnie zawsze kryzysowy dzień pobytu… Ja chcę do domu i do Internetu! Buuuuuuuuuu!
Czwartek, 15 lipca
A nocą w czwartek… pod kapliczką zebrała się grupka „młodzieńców i hożych dziewuch” – wrzaski, krzyki, hałas, podrywki, gra w piłkę i półliterka wypite z gwinta… no jak tak ma być dalej, to faktycznie nie śpimy do północy… litości!!! 
Piątek, 16 lipca
Ale dziś wieczorem nastawiliśmy się, że będziemy interweniować… a tu pod kapliczką zalogował się samochód karawaningowy ( a w nim dwa super cudne haski). Godzina 22… my filujemy z balkonu, a tu… chłopcy przychodzą i … no niech by tylko spróbowali przegonić tych ludzi… czekamy co będzie dalej… ale wystarczyło, że pieski pokazały kły… kawalerka zmyła się jak niepyszna. I noc była nie tylko chłodna, ale i cicha. 
Sobota, 17 lipca
Powrót!!! Hura!!! W domu… a tu też upał! Buuuuuuuuuuu!!! Ja chcę do Łapszanki!!!


Rzepedź
Turzańsk
Smolnik
















  
  
