niedziela, 21 sierpnia 2011

61. O tym jak było w sanockim skansenie...

Cudowna cerkiew! Ile błękitu na wieżyczkach... Galeria przepięknych ikon. Bajka! Ale sam skansen, dumnie sam siebie określający jako największy, to niestety, byle co...a obsługa techniczna to skandal... Podczas zwiedzania pochodzi do nas ochroniarz i sprawdza bilety. Marek zastanawiał się dlaczego? Czyżbyśmy wyglądali podejrzanie? Ale dlaczego sprawdzał także mężczyznę z małym dzieckiem? Wkrótce, po analizie, doszliśmy do zaskakujących wniosków. Po pierwsze, oprócz biletów, po wejściu na teren odkryliśmy, że tylko ci, którzy opłacą dodatkowo przewodnika, będą mogli wejść do środka obiektów. Taki przewodnik zbierał sobie 10 osobową grupę, a od niej dodatkową opłatę, ale bez biletu... No przecież to rozbój w biały dzień! A kroplę goryczy przelał ten durny ochroniarz. Oczywiście, Mareczek zażądał rozmowy z kierownikiem...ale mógł prowadzić "rozmowę" z jakimiś ludźmi z obsługi i jedną przewodniczką. Dlaczego nie możemy zwiedzać wszystkich obiektów? Bo kiedyś turyści rozrzucili widły...i pokradli atrament z kałamarzy... Oto powód dla którego turyści bez przewodnika w Parku Etnograficznym w Sanoku są dyskryminowani! Sprawy oczywiście nie zostawimy...list do dyrekcji muzeów w Polsce, odpowiedni urząd skarbowy...
Na szczęście, potem były CUDOWNE drewniane CERKWIE. Nic tylko chwytać za pędzel. Od dawna przymierzałam się do malowania i wreszcie...nadszedł ten czas... A więc, do dzieła! Szkoda tylko, że zapomniałam farb i pędzli...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz