poniedziałek, 20 maja 2013

96. Moje maleństwa...

To są 2-3 dniowe kurczaczki! Dziś odebrałam aż 20 sztuk malutkich broilerów, trzymam je pod lampą w pudle w kuchni, bo zimno, jak diabli...
 a to śpiąca, żółta zgraja, hihi

piątek, 17 maja 2013

95. Nasz nowy "panoramiczny" telewizor!

Tak należałoby nazwać to co się teraz u nas dzieje, hi hi W środę, gdy przywiozłam małe, 12-dniowe  gąski i je „urządziłam” w kurniku, albo raczej w gęśniku… wszyscy zasiedli przed nimi i je cały dzień oglądali…  nikt z nas nigdy jeszcze nie widział małych gąsek, bo kurczaczki czy kaczuszki to i owszem dość pospolite są, ale „gągołki” to co innego. Leżaki przed kurnikiem, hi hi Ale widok, co?
W każdym razie dziesięć małych żółto-brązowych  kulek w dwa dni – moim zdaniem – urosło, hi hi. Zrobiłam im fachowo ! lampę grzewczą, czyli kwokę, i co jakiś czas biegam je oglądać, a to raniutko, a to już przed północą, hi hi  zresztą nie tylko ja, ale wszyscy są zafascynowani nimi. Już po dwóch dniach reagują na mnie, przychodzą, gdy się je woła. Szybko się uczą, jestem z nich dumna, hi hi!!!
 Musieliśmy przyzwyczaić psy do gąsiątek i oczywiście, odwrotnie. Nasze „kolaki” od razu poczuły instynkt pasterski i miały ochotę je zaganiać, choć początkowo były baaaaardzo zdziwione, co to takiego jest za siatką. Natomiast Tajson aż gryzł pręty siatki, tak chciał je zagryźć, bo to w końcu pies myśliwski.. aż mu piana z pyska szła… „dajcie mi je natychmiast, ja je wszystkie pozagryzam”. Oczywiście, po takim występie jako jedyny z psów, wylądował poza ogrodem i … trzeba go będzie oswajać, co nie jest prosto z tym debilkiem.  Ale za to Achaja, czyli  samojed, ma duży instynkt opiekuńczy ( szczególnie wobec dzieci ) i najpierw była zdziwiona, co to takiego, ale potem… cały czas je obwąchiwała, wkładała swój czarny nos w oczka siatki i je obwąchiwała, a potem, gdy one wkładały swoje żółte łepetynki poza siatkę ( bo tam jest lepsza trawka…), to lizała po łepkach i leżała obok… komedia! Co widać na zdjęciach.





środa, 15 maja 2013

94. A co to?

Zgaduj zgadula, co widzisz? Bo to nie kaczki,a małe... gąski. Moje dziesięć ślicznotek!!

niedziela, 5 maja 2013

93. Wiosna...

I co?
 Ze zdziwieniem zobaczyłam, że ostatni raz na blogu pisałam miesiąc temu, przez cały kwiecień nie kliknęłam nawet słowa, a tyle się działo… co widać na facebook`u...
Po pierwsze, nocą nie dają nam spać niebieskie żaby naprzeciw naszego domu, które kumkają na zabój! Sprawia to wrażenie, jakby był wśród nich dyrygent, bo najpierw jeden pan żab, potem następny zaczyna kumkać, a potem wszystkie wrzeszczą, a potem znów cichną, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki albo pałeczki dyrygenta, a potem koncert znów się zaczyna się … Te samce to mają kondycję, każdy chce być najgłośniejszy i najpiękniej kumkać! No w każdym razie nie jest to kumkanie ciągłe… - to trzeba usłyszeć, aby zrozumieć o czym piszę, hi hi – zapraszam… a potem zaczynają słowiki...a tego nie spodziewalibyśmy się nigdy... to jest CUDOWNE!!!
Rano dla odmiany budzą nas żurawie i dzikie gęsi!!! Po południu widzimy z okna boćki itd… Tyle przyrody, że hoho… a wokół cicho, a jak bym chciała, to przez cały czas mogłabym nie widzieć nikogo...
Mój ogródek wygląda – na razie – wspaniale, hi hi ,bo Mareczek mi zaorał glebogryzarką – elektryczną, czyli ręczną hihi, ale dalej już była moja „przyjemność”, co przy moim kręgosłupie nie wydawało się możliwe, choć grabiłam, wygładzałam, siałam i podlewam…- wiecie, o czym mówię, a jednak… mam kaaaaaaawał warzywnego ogródka – jak przyjedziecie, to zobaczycie i spróbujecie … aha i  prawie wszystkie drzewa owocowe już kwitną! Weekend u nas był bardzo gorący, "my z pola" - bo tak nazywana jest przez mieszkańców wsi nasza część miejscowości, mówią na nasze trzy gospodarstwa:  Państwo z pola, hihi , wyglądamy jakbyśmy przyjechali z ciepłych krajów...jestem już pożądnie opalona...
W naszej wsi udało nam się zorganizować akcję „róże”, a następnie „wiejską zabawę”- ( ale się utańczyliśmy, aż do pierwszej w nocy, co jest dla mnie nie lada wyczynem…) a przed nami 18 maja – dalsze róże, ( moja robota…), a potem 2 czerwca – spotkanie dawnych i obecnych mieszkańców Rosin… a czyj to pomysł? – zgadnijcie sami, kto ma takie „szalone” pomysły, i w związku z tym, na " tego -kogoś" wypadnie organizacja całej imprezy?
 Jesteśmy na facebook`u, wystarczy w normalnej wyszukiwarce wpisać: „Rosiny – to my”, a wyskoczymy jak królik z kapelusza… ale nic tam nie piszecie, a ja wysyłam Wam zaproszenia… buuuuuuuuu
Aha, jeszcze bardzo udana była nasza wystawa i sprzedaż naszych prac na Folwarku przelewickim, to taka duża gminna uroczystość: http://www.przelewice.pl/aktualnosci/pokaz/1515.dhtml  . Oglądajcie nas na facebook`u , wystarczy kliknąć tu: https://www.facebook.com/Rosiny.tomy?ref=hl
Pozdrawiam Was bardzo, bardzo serdecznie, dużo buziaczków!!!
 Ps. Decoupage trwa... w różnych formach... ot kieliszki, ale czy aby tylko kieliszki...

środa, 20 marca 2013

91. A gdzie ta wiosna?



No i kto by przypuszczał, że z okna, bez ruszania się z domu, będziemy mieć aż takie widoki? 

To dwa piękne żurawie brodzące po śniegu! Jak piękna jest ta … wiosna! Wczoraj jechałam do przedszkola kierując się jedynie słupkami bocznymi wzdłuż szosy, i po tym poznałam gdzie jest pole, a gdzie szosa, hi hi Ostatnio, śniegu napadło tyle, że zimą takich zasp nie było. Ale co tam, przecież dziś w południe przyszła WIOSNA! Ptaki już śpiewają rano…

środa, 13 marca 2013

90. Jestem głodna, buuuuuuuuuuu

Od jutra kupuję tłusty boczek i słoninę na smaaaaaalec, szyneczkę z tłuszczykiem, schabik tłuściutki, karczek wielgachny i inne pychoty. Dlaczego? Bo nie będę się odchudzać, ale " zdrowo odżywiać"! Okazuje się, że nasze wiadomości na temat cholesterolu, cukrzycy itd... stają na głowie!
Oto jak posiadanie świetlicy we wsi daje możliwość poznania najnowszych ciekawostek, bo dziś mieliśmy super szkolenie w naszej świetlicy, co można sprawdzić tu: https://www.facebook.com/Rosiny.tomy
No, w każdym razie, koniecznie trzeba rzucić chleb, wcinać duuuuuużo - koniecznie tłustego - mięsa! Hura!!! Wreszcie przestanę być głodna ... po posiłkach...Na spotkanie, na którym było ponad 40 osób, omówiono dietę kreteńską, TNT, i inne diety. Najważniejsze, że intuicyjnie wiemy, co jeść... na pewno należy unikać węglowodanów, ale za to duuuuuuuuuuuu tłuuuuuuuuuuuuuustego mięsa i duuuuuuuuuuuuużo warzyw! O reszcie poczytajcie na facebook`u :-)

niedziela, 10 marca 2013

89. Znów biało...



No, takiej zimy jeszcze nie mieliśmy … tej zimy!
 Dziś pierwszy raz od baaardzo długiego czasu napadało przez noc tyle śniegu, że nie mogliśmy otworzyć drzwi, a okna w kuchni były prawie białe od góry do dołu:-) A już przecież cieszyliśmy się wiosną i planowaliśmy co i gdzie posadzimy, ale to nic, poczekamy. Podobno atak zimy jest w całym kraju, nie tylko u nas, a co by było, gdybyśmy wylądowali w górach… w każdym razie żurawie już są!
Zaczęłam robić wielkanocne jajka w decoupage`u… ale chyba powinnam na nich przyklejać mikołaje, hi hi choć trzeba przyznać, że pięknie wygląda taki biały świat za oknem, a w domku ciepełko… i dłubiemy, dłubiemy, dłubiemy...

piątek, 1 marca 2013

88. Już są!!!

Wczoraj leciało ich kilkanaście kluczy po kilkadziesiąt sztuk! I już są!!!
Wielkie, majestatyczne i dostojne, lecące jak podniebne okręty, te na które czekałam całą zimę! I to one, a nie przebiśniegi , jak w Łodzi... przyniosły mi wiosnę...
I co tu mówić... to przecież ŻURAWIE i już tu są!!!

A dziś majstrowałyśmy wielkanocne jajka z włóczki czesankowej, do obejrzenia tu: https://www.facebook.com/Rosiny.tomy

piątek, 22 lutego 2013

87. Warsztay, warsztaciki, warsztaciątka...

Różne rzeczy już "dłubałam", ale dziś to było coś całkiem nowego... robiłyśmy biżuterię z wełny czesankowej, czyli walcowaliśmy wełenkę. Było całkiem jak dawniej, kiedy to zimą we wsi "kobiety zbierały się w izbach i darły pierze w niebogłosy", hihi
Prawda, że piękne? Resztę zdjęć można zobaczyć, w tym moją roześmianą gębusię na stronie facebook`a: 
Bo nigdy nie jest za późno, aby poznać coś nowego :-)

sobota, 16 lutego 2013

86. Powrót???

No i co mam zrobić? Ja biedny miś? Muszę wrócić do pisania bloga, a tak dobrze się pisało Windows Journal. 


piątek, 21 grudnia 2012

85. Żegnajcie!



Kochani!
To ostatni wpis na moim blogu. Nie będę dalej pisywać. Już nie mam takiej wewnętrznej potrzeby. Dlaczego? Może dlatego, że wreszcie wczoraj uświadomiliśmy sobie, że to jest naprawdę nasze miejsce! Nie chcę już opisywać życia, ale wreszcie żyć i cieszyć się nim. Jest nam tutaj z Marusiem tak jak zawsze marzyliśmy i … niech tak pozostanie.

 Liczę jednak na to, że będziemy nadal pisywać maile i telefonować do siebie. 

Ale opowiem jeszcze kilka słów o naszej wiosce. Na otwarciu świetlicy  dowiedzieliśmy się wielu ciekawych rzeczy, a choćby i to, że to najmniejsza wioska w gminie, że liczy 104 mieszkańców, no ale chyba teraz to + 2, hi hi, że przy dwudziestu paru gospodarstwach jest aż 11 rolników, którzy mają gospodarstwa powyżej 60 hektarów!!! No i co? A to, że niektórzy radni nie byli zachwyceni, aby ładować pieniądze na remont świetlicy w tak małej wiosce, że tu prawie nie ma młodzieży, ani szkoły itp.. a jednak wójt postawił na swoim i jest jak jest. A świetlica jakby czekała na nas, hi hi Jak mówił nam doradca ze starostwa, nasze stowarzyszenie może wiele zdziałać, a najwyraźniej czekało na jakąś iskierkę… czyli na nas. Ksiądz mówił na dożynkach, że w zeszłym roku przybył do wioski nowy duch czyli on, a teraz my… miłe, prawda? To on wtedy poddał myśl o stowarzyszeniu, ale to my sprawę dopięliśmy do końca, a planów wszyscy mamy wiele, i najważniejsze jest to, że te pomysły pochodzą od mieszkańców, że oni chcą, że im zależy. Oby tak było dalej!!! A sama wioska jest bardzo nietypowa, nie jest to ulicówka, ale wewnątrz jest piękny stary park, a sama nazwa rosenfelde oznacza, pola różane, bo dawniej były tu olbrzymie pola uprawowe róż  ... a to też wyznacza kierunek naszych dalszych wspólnych zamierzeń, hihi, ale o tym, to już kiedyś...

Na tej całej imprezce było bardzo wielu oficjeli, ale władze są tu bardzo blisko ludzi, nie tak jak w dużym mieście, hi hi Każdy chciał nas poznać, bo wieść gminna szybko się rozpowszechnia… a wójt to nawet powitał nas oficjalnie…  takie zamieszanie zrobiliśmy swoim przybyciem, hi hi  Miałam wrażenie, że śmietanka gminy ( i starostwa) to nauczyciele, lub nauczyciele emeryci, a nasze przybycie to nobilitacja dla takiej małej wioski.  Wrażenie robiło to, że my z tak odległego miasta i każdy chciał pokazać siebie, że nie jest gorszy. W naszej wsi nie ma tzw. rodowitych chłopów, najczęściej ludzie przyjechali ze Stargardu albo ze Szczecina, a tu proszę… Łódź… to robiło wrażenie. I oczywiście każdy pytał, jak tu trafiliśmy…  Każdy chciał się z nami przywitać, poznać i o sobie coś opowiedzieć… ale rzeczywiście ludzie są tu milsi, no może jest ich mniej i są bliżej siebie? My widzimy, że jesteśmy akceptowani , a nawet bardzo akceptowani we wsi. Trudno jest żyć jak odludek, a nie myślcie, że na początku nie robiliśmy dobrej miny … a jednak pierwsze noce przepłakałam… - Maruś co myśmy zrobili?... A teraz już wiemy, że bez względu na wszystko zrobiliśmy dobrze! 

Mamy tu oczywiście już grupę ludzi naszego pokroju, bo jak to mówią, swój swego znajdzie zawsze… To co wspólnie zrobimy będzie można oglądać na facebooku, bo mnie zawsze gdzieś ciągnie, aby coś zrobić… 

Całuję Wszystkich baaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaardzo mocno i serdecznie! 

Życzę wesołych Świąt Bożego Narodzenia i szczęśliwego Nowego Roku!!! 

Wasza Krysiulka

środa, 12 grudnia 2012

84. Zima jest PIĘKNA!!! Tak!!!



U nas, biała płaszczyzna jest bardzo rozległa, wręcz cudownie rozległa. Z okien jest biało, ale nie tak jak w Łodzi, że następnego dnia biel zamienia się w szarość, tu jest naprawdę dziewiczo biało, tym bardziej, że odległości między wioskami są bardzo duże, więc jedzie się jak przez śnieżne morze. Dziś wracając z przedszkola, natrafiłam na spadające drzewa w poprzek szosy… ale to tylko drwale w 10 minut usunęli pnie, ale wyglądało groźnie. Gdy temperatura jest ujemna, to i tak u nas jest najcieplej  niż w całym kraju, hi hi Widok z naszego okna to wielka śnieżna przestrzeń, a na niej sarny i … tak codziennie, bo tu przyroda jest bardzo blisko nas, czy to bielik lecący na naszym kominem, czy stada żurawi... wszystko jest tak blisko nas, na wyciągnięcie dłoni. Super!


wtorek, 11 grudnia 2012

83. Coś z grudnia...



Wiem, że dawno nie pisałam, ale tyle się dzieje, że padam na ryłko i nie mam ochoty o niczym pisać.  Zresztą obiecuję, że po świętach solidnie zasiądę do kompa.
Z najnowszych wieści, to już w tę sobotę dzieci sprowadzają się do nas – na stałe… a więc pracy wszyscy mamy w bród… a to  montaż schodów an piętro ( wyglądają super), a to różne malowania…
Nasze Stowarzyszenie działa… oto link do facebook`a, na którym założyłam „Rosiny – to my” … i proszę Was o wpisy!!! Co się dziać będzie tam znajdziecie… w sobotę ubieramy choinkę, robiłyśmy już super ozdoby, a w poniedziałek będziemy szykować ryby i nie tylko… a pracy mam sporo… a to folder przygotowałam, a to barszcz czerwony na otwarcie przyszykować muszę… i teraz próbuję… 19 grudnia mamy uroczystość otwarcia naszej świetlicy…
Dalsze relacje wkrótce :-)  buziaki do wszystkich
Wasza krysiulka 
Zaglądajcie na facebook:  www.facebook.com/Rosiny.tomy

Ps. A zima jest cudowna, śnieżna... tylko trzeba trochę odśnieżać, hihi , ale to nie ja...