czwartek, 15 maja 2014

106. Coś o tęsknocie

    Jak bardzo trudno jest mówić o samotności. Dawniej dziwne wydawały mi się przeżycia latarnika na obczyźnie… nasze lektury, cha, cha… Myślałam, że  wszystko to było i nie wróci… ale tak nie jest! Wczoraj rozmawiałam z dziewczynką z piątej klasy z jednej szkół, gdzie realizuję projekt. Tęskni... bo...
    Rano siedzi na facebook`u i pisuje… a z kim pisuje? Otóż odpowiedź mnie zaskoczyła. Najpierw pisze do najstarszego brata, który wraz ze swoją rodzina mieszka w Norwegii, potem z młodszym bratem, ten jest z rodziną w Anglii, a na koniec z siostrą, która też z rodziną mieszka w Anglii… Nie wrócą, to oczywiste… a mała Sara bardzo tęskni, ale gdy dorośnie przeniesie się na stałe w jedno z tych miejsc, być może zabiorą stąd matkę… I tak prawie w każdej z rodzin, bo rozmawiam z dzieciakami z trzech szkół, tam gdzie jestem w projekcie… Dokąd to wszystko zmierza? Zastanawiałam się, co nam dało wstąpienie  do Unii? Łatwo się przenieść, i zostać tam! A tu? Kto? I po co? I dlaczego?
Już prawie ułożyłam sobie w głowie „ moją samotność”, bo niewielu do nas przyjeżdża. No może faktycznie wyprowadziliśmy się zbyt daleko od naszego poprzedniego życia, może wszystkim jest także za daleko do nas… Trudno, wybraliśmy taką drogę i tego już nie zmienimy. Ale ja odczuwałam swoją samotność inaczej. Bo niby we wsi są fajni ludzie, niby jeżdżę cztery razy w tygodniu realizować projekty i widuję różnych ludzi, ale.. niedosyt pozostaje. Jesteśmy tu prawie dwa lata, i przez ten czas mieliśmy tylko pięć wizyt! To raczej mało, więc moja samotność jest inna niż latarnika… Układam to sobie w głowie dość często, tłumaczę, a nawet zawiesiłam zdjęcia na ścianie… nie jestem sama, ale… gdzieś tam pod skórą czuję…
Tu jest pięknie! Tego nie da się ukryć. Tyle prawdziwej, czystej przyrody nie dotknęliśmy nawet w górach, gdzie człowiek natyka się na człowieka co chwila. Siedzimy po południu na zewnątrz i co słyszymy? SŁOWIKI ! Mamy koncerty! A to bażant trąbi pod wiśnią, żurawie krzyczą i dostojnie spacerują, bociek naszej wsi łowi w sadzawce przed naszymi oknami, a to sarny, dziki i inne… a nawet wieczorem po rosie wprost z jeziora niesie się głos rzadkiego ptaka – bąka, tak, że wszystko się trzęsie!
A czasami nostalgia, mnie dobija…
Poczytajcie

2 komentarze:

  1. Tak....odległość duża...ale serca są blisko Ciebie:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzięki, dzięki, a łezki płyną... buuuuuuuuuuuu

    OdpowiedzUsuń