piątek, 21 grudnia 2012

85. Żegnajcie!



Kochani!
To ostatni wpis na moim blogu. Nie będę dalej pisywać. Już nie mam takiej wewnętrznej potrzeby. Dlaczego? Może dlatego, że wreszcie wczoraj uświadomiliśmy sobie, że to jest naprawdę nasze miejsce! Nie chcę już opisywać życia, ale wreszcie żyć i cieszyć się nim. Jest nam tutaj z Marusiem tak jak zawsze marzyliśmy i … niech tak pozostanie.

 Liczę jednak na to, że będziemy nadal pisywać maile i telefonować do siebie. 

Ale opowiem jeszcze kilka słów o naszej wiosce. Na otwarciu świetlicy  dowiedzieliśmy się wielu ciekawych rzeczy, a choćby i to, że to najmniejsza wioska w gminie, że liczy 104 mieszkańców, no ale chyba teraz to + 2, hi hi, że przy dwudziestu paru gospodarstwach jest aż 11 rolników, którzy mają gospodarstwa powyżej 60 hektarów!!! No i co? A to, że niektórzy radni nie byli zachwyceni, aby ładować pieniądze na remont świetlicy w tak małej wiosce, że tu prawie nie ma młodzieży, ani szkoły itp.. a jednak wójt postawił na swoim i jest jak jest. A świetlica jakby czekała na nas, hi hi Jak mówił nam doradca ze starostwa, nasze stowarzyszenie może wiele zdziałać, a najwyraźniej czekało na jakąś iskierkę… czyli na nas. Ksiądz mówił na dożynkach, że w zeszłym roku przybył do wioski nowy duch czyli on, a teraz my… miłe, prawda? To on wtedy poddał myśl o stowarzyszeniu, ale to my sprawę dopięliśmy do końca, a planów wszyscy mamy wiele, i najważniejsze jest to, że te pomysły pochodzą od mieszkańców, że oni chcą, że im zależy. Oby tak było dalej!!! A sama wioska jest bardzo nietypowa, nie jest to ulicówka, ale wewnątrz jest piękny stary park, a sama nazwa rosenfelde oznacza, pola różane, bo dawniej były tu olbrzymie pola uprawowe róż  ... a to też wyznacza kierunek naszych dalszych wspólnych zamierzeń, hihi, ale o tym, to już kiedyś...

Na tej całej imprezce było bardzo wielu oficjeli, ale władze są tu bardzo blisko ludzi, nie tak jak w dużym mieście, hi hi Każdy chciał nas poznać, bo wieść gminna szybko się rozpowszechnia… a wójt to nawet powitał nas oficjalnie…  takie zamieszanie zrobiliśmy swoim przybyciem, hi hi  Miałam wrażenie, że śmietanka gminy ( i starostwa) to nauczyciele, lub nauczyciele emeryci, a nasze przybycie to nobilitacja dla takiej małej wioski.  Wrażenie robiło to, że my z tak odległego miasta i każdy chciał pokazać siebie, że nie jest gorszy. W naszej wsi nie ma tzw. rodowitych chłopów, najczęściej ludzie przyjechali ze Stargardu albo ze Szczecina, a tu proszę… Łódź… to robiło wrażenie. I oczywiście każdy pytał, jak tu trafiliśmy…  Każdy chciał się z nami przywitać, poznać i o sobie coś opowiedzieć… ale rzeczywiście ludzie są tu milsi, no może jest ich mniej i są bliżej siebie? My widzimy, że jesteśmy akceptowani , a nawet bardzo akceptowani we wsi. Trudno jest żyć jak odludek, a nie myślcie, że na początku nie robiliśmy dobrej miny … a jednak pierwsze noce przepłakałam… - Maruś co myśmy zrobili?... A teraz już wiemy, że bez względu na wszystko zrobiliśmy dobrze! 

Mamy tu oczywiście już grupę ludzi naszego pokroju, bo jak to mówią, swój swego znajdzie zawsze… To co wspólnie zrobimy będzie można oglądać na facebooku, bo mnie zawsze gdzieś ciągnie, aby coś zrobić… 

Całuję Wszystkich baaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaardzo mocno i serdecznie! 

Życzę wesołych Świąt Bożego Narodzenia i szczęśliwego Nowego Roku!!! 

Wasza Krysiulka