...a koziołek, mądra głowa, błąka się po całym świecie, aby dojść
do... a co przeżył i zobaczył blog ten wkrótce wam opowie... choć raz w
tygodniu, hihihi
No właśnie, dokąd? Oto pytanie, które zmienia
nasze życie, hehe
To chyba całkiem do nas pasuje...
Już tyle nam się przydarzyło, że opowiadać każdemu osobno mi się nie
chce, a więc... wracam do pisania. Kto ciekaw, ten poczyta i ...
wspomoże dobrym słowem, hłe, hłe, hłe, jak mówił pan Zagłoba.
Mówi się do trzech razy sztuka, ale
... niekoniecznie, bo u nas tych "sztuk" było już sporo...
Byliśmy
w Bieszczadach, Sudetach, na Spiszu, na Podhalu, na Orawie... potem
zaliczyliśmy Zachodniopomorskie, szukając tam, gdzie nasze dzieci są :-)
Tutaj było mało ofert, i nie wiadomo dlaczego bardzo drogie w
stosunku do wartości i w porównaniu do ofert w innych rejonach. Może
dlatego, że mało to stają się automatycznie drogie, bo "na bezrybiu, i
rak ryba"...Trafiliśmy tu na dwie dość ciekawe oferty.
I już, już
osiedlibyśmy na niedużym gospodarstwie z dość dużym ( 200 m parter)
domem, oczywiście poniemieckim... bo tu innych prawie nie ma...gdyby
nagle nie okazało się, że jest tam zameldowanych aż 9 osób...i jak
przyszło do rozmowy i załatwiania notariusza, to rodzinka się pokłóciła,
a synek mówi.... nie wymelduję się, bo gdzie będę mieszkał? Ojciec kup
mi mieszkanie, to się wymeldujemy... i pan Janek, skądinąd porządny
człowiek, zadzwonił do nas z przeprosinami, że jednak ze względu na
sprawy rodzinne musi zrezygnować ze sprzedaży, hihi ... i oczywiście mój
Mareczek miał rację, bo taki scenariusz przewidział, kiedy zobaczył
całą rodzinkę przy niedzielnym obiedzie... z jednej strony, szkoda,
bo był to dom z dwoma gotowymi do zamieszkania, niezależnymi
mieszkaniami, ale z drugiej ilość pieniędzy i czasu, jaki trzeba by
włożyć w adaptację pierwszego pietra i strychu trochę nas przerażała... a
p. Janek ciągle powtarzał, że kupienie domu to nie kupno loda i żebyśmy
się dobrze zastanowili, a czy on, dobrze się zastanowił nad tym, czy chce
ten dom sprzedać? Marek mówi, że ta sytuacja go przerosła...I stąd
nauka jest dla żuka: od razu, w pierwszym rzucie zwracać uwagę na ilość
zameldowanych osób, hej!
Druga oferta też okazał się
niewypałem... dom dość nowy, stylizowany na niemiecki, aby się
wkomponować w klimat tych terenów... Nie podoba mi się owa "niemieckość"
tych terenów, bo jak miałbym oglądać tam "Czterech pancernych "? No, ale
nic, cóż to dla rycerza, jedziemy w okolice Drawna... Dom na całkowitym odludziu, działka
dość ładna, bo prawie 4 ha. Można by tu zająć się hodowlą danieli...
Właściciele produkowali humus, czyli hodowali dżdżownice kalifornijskie,
ale po śmierci męża, żona nie dopilnowała i ... dżdżownice się rozlazły. Obok wybudowano ogromną
halę produkcyjną, właścicielka mówi, że to miała być owczarnia... tam
też jakieś dodatkowe pokoje... w jednym piramida zrobiona z płótna... pani opowiada, że to
mąż tam dochodził do siebie i czuł się lepiej i znów potem wracał pod
piramidę... oho, nabraliśmy wątpliwości, czy aby jest tu zdrowo, wiecie
co mamy na myśli...może jakieś cieki, bo tu wszyscy, łącznie z psem, na
coś poważnego chorują... a bezpośrednio za płotem stoją wielkie
elewatory zbożowe... nie wierzę, że tu może być cicho... niby jest
granica parku narodowego, ale niech tam...
Nocą miałam straszne koszmary
senne, do tego stopnia, że Mareczek obiecał, że zburzymy tę halę... a
koszty? W ogóle całe domostwo wydawało mi się jak z jakiegoś horroru...
nie widać było żadnych sąsiadów, a właścicielka wyglądała i zachowywała
się jak schizofreniczka... najpierw nie miała nic przeciwko, abyśmy
zanocowali, aby zobaczyć jak tam jest nocą, a potem jakbym rozmawiała z
inną osobą " nie wyrażam zgody na jakiekolwiek nocowanie w moim domu"...
to co, mamy kupować kota w worku? Jak kupuję samochód, to mogę się
przejechać... a tu nie mogę zanocować? Cena też wysoka, ale nic to...
nasze dzieci także zwiedziły posiadłość, wszyscy, z wyjątkiem naszego misia,
napalili się i co? Żadnych negocjacji...taką odpowiedź
otrzymaliśmy... Wszyscy mieli plan, co i jak każdy sobie urządzi... a
tu? Guzik z pętelką...I tu, nauka jest dla żuka "Zawsze przenocuj w domu, który chcesz kupić. A jeśli nie pozwolą ci, to zastanów się dlaczego!"
Dwie noce i dwa
dni płaczu....
Co robić?
Kiedy wyjechaliśmy w pierwszą
podróż poszukiwawczą naszego nowego domu, zrobiliśmy sobie notatnik pt.
"Nasz przystanek Alaska". Pojawiały się tam nasze oczekiwania,
wątpliwość itp... Mareczek wyjął go, po raz kolejny i ... sprawdziliśmy,
co tam zapisaliśmy... trzeba wrócić do korzeni... a na razie do
Rajska, aby odpocząć i spokojnie się zastanowić nad wszystkim... Tak
jest! To jest nasz plan aktualny!
środa, 6 czerwca 2012
67. co dalej?
Oto pytanie, wydaje się banalne...dopóki nie stanie się realne. Gdzie spędzić resztę życia? Co przez następne 30- lub mam nadzieję...40 lat? Czy mamy prawo realizować swoje marzenia?
Taka dziwna sytuacja...nie mamy domu i szukamy naszego "przystanku Alaska"...
Oczywiście, nie mam dostępu do Internetu i nawijam z komórki...ale muszę pisać w miarę na bieżąco Albo notatki w wiedzie na kompie
e
Subskrybuj:
Posty (Atom)